Książki:
Rozdział 1:
Autor książki - Alex Green
Tytuł - 50 Twarzy Greena
Final Cut- rozdział 1
To było letnie sierpniowe popołudnie, cudowny Półwysep
Helski, kultowe miasto Chałupy stolica sportów wodnych,
najlepsze miejsce na wind surfing, kite surfing w Europie, bez wątpienia.
Sobota 1 sierpień 2020 godz 14:00
Właśnie wracałem moją wyścigówką, ze stacji benzynowej w
Jastarni, na pole namiotowe, miasteczko Solaris, gdzie mieliśmy
najlepszą miejscówke, wykupiony kawał plaży na jednym półwyspie,
pełnym białego prochu w pierwszej linii, gdzie stała nasza
najnowsza przyczepa o długości 12 metrów Hobby Prestige wraz z
przedsionkiem Penta, co dawało powierzchnię 100m2 luksusowego
mieszkania w pełni klimatyzowanego, wyposażonego w nowe lśniące
meble, projektor TV, cyfrę, olbrzymi ekran, najnowszą wieże
Sony, komplet komputerów Dell Preciosion za jedyne 25tys. Złotych
jeden, monitory 42 cale wypukłe, na których prowadziłem jeden z
najbardziej dochodowych interesów w tym kraju.
Moja cudna wyścigówka, najnowszy Nissan GTR Nismo, podrasowany
przez najlepszy Custom Service w Polsce osiągał moc 1.000km, w
jakże męskim kolorze zgniłej wojskowej zieleni, prezentował
sie doskonale, świeżo umyty na myjni ręcznej stacji w Jastarni
błyszczał i prężył muskuły a wydech na pilota z czterema
tytanowymi końcówkami o średnicy 30cm każda, mruczał złowrogo.
Na prawym fotelu pasażera siedział mój przyszywany synuś,
lekko przydymiony 6 letni Jace, członek mojej najbliższej
rodziny i syn mojej zjawiskowej partnerki, znanej amerykańskiej
modelki Ellie, blondynki o długich blond anielskich włosach,
zielonych olbrzymich boskich magicznych oczach, lśniących jak
laguna wieczorową porą, w które wpadłem tak głęboko i które
powaliły mnie na kolana od pierwszego wejrzenia, była to bez wątpienia
mierząca 182cm, najpiękniejsza kobieta na świecie, jej 15 lat
uprawiania sportu zawodowego jakim była siatkówka, spowodowało,
że miała figurę doskonałą, zmysłowe wielkie usta, jędrne duże
piersi i kobiece biodra oraz wybitne kreacje jakie nosiła na
sobie, głownie w postaci letnich sukienek, sprawiały, że mężczyźni
w jej otoczeniu zastygali, zatrzymywali się jak zaczarowani a często
z wrażenia otwierali szeroko usta nabierając w nie wody.
Moja wyścigówka wprawiała w zachwyt młodzież, wszak to
kultowy model GTR znany choćby z filmu "Szybcy i wściekli"
gier na komputerze czy konsoli. Nie raz zdarzało się, że
chcieli fotografować to auto, bez znaczenia czy mieli lat 5-1-15,
każdy chciał zrobić z nim selfie, jednak dokonała linia,
wybitny wojskowy lakier, zjawiskowy spoiler i brzmienie czterech
tytanowych końcówek o średnicy 30cm każda, porywały i wprawiały
w zdumienie nawet osoby w średnim czy zaawansowanym wieku oraz
zwykłych użytkowników drogi a gdy tylko otworzyłem bardziej
przepustnice z 4 rur wydechowych wydobywał się dźwięk zwany
popcornem oraz często tumany ognia.
Mój synek Jace był w czapeczce z daszkiem, popijał zimną
Coca-Colę, swój ulubiony napój przez słomkę i oglądał bajki
na Youtoubie często po rosyjsku, chińsku czy w innych językach
ale teraz, gdy żartowałem, że jeszcze bardziej ściemnieje od
tej Coli zaczął się śmiać i ni z tego ni z owego powiedział:
"Alex daj czadu, ja chę szybko ...wiesz jak"
Nie trzeba było mnie zachęcać, minęliśmy właśnie stację Kuźnica
i wychodziliśmy na prostą, prowadziłem jak zwykle swój 1000
konny bolid o ceramicznych hamulcach, ogumieniu Run Flat bez
indeksu prędkości z idealnie nowym bieżnikiem wytrzymującym
bez problemu prędkości 340km/h w rękawiczkach skórzanych i
specjalnych butach rajdowych do szybkiej jazdy, na piersi lśniła
mi koszulka "Blackwater" pamiątka po moich misjach jako
najemnika w Afganistanie oraz Baghdadzie, na szyi błyszczał nieśmiertelnik
z napisem Alex Green Blackwater Officer oraz pamiątka po
szkoleniach i misjach w Legii Cudzoziemskiej 2 Eskadrze
Spadochronowej.
Jak tylko minęliśmy Kuźnicę w drodze na Nasz Camping
Miasteczko Solaris do najbardziej ekskluzywnej bazy prywatnej na
Helu, naszej 100m2 przyczepy, oświetlonej w nocy 40 wielkimi
szklanymi bombami, każda o mocy 100 watt i zaparkowanymi dwoma
najszybszymi skuterami w Polsce, jednym Kawasaki Ultra RR o mocy
350 koni, trzy osobowym w pięknym zielono czarnym kolorze a
drugim żółto-czarnym Bommbardierze 300 o podniesionej mocy do
380koni,jedynym na zatoce który posiadał sportowy wydech i rozpędzał
się do 170 km/h co jest istnym szaleństwem na wodzie, te dwa
skutery już czekały na nas, zwodowane lśniąc dumnie, nie było
więc czasu do stracenia, weekend wszak dobiegał końca, jutro
czyli w niedzielę rano musieliśmy wracać na Nasze rancho na
drugim końcu Polski. Uwialniałem ten odcinek drogi, ta prosta między
Kuźnicą a Chałupami jest wybitna, widoczność wspaniała, po
lewej stronie lśni lazur zatoki która wydaje się wlewać wprost
na drogę poprzez doskonałe piaszczyste i kamieniste pofałdowane
nabrzeże.
Po prawej zaś widać torowisko kolejki, która kursuje co pół
godziny z Władyslawowa na Hel, za nią przepiękny morski las,
zza drzew prześwituje morze, to najwęższa część półwyspu i
moja ulubiona, dlatego wciskam gaz, wyłączam wszystkie systemy,
bolid jest całkowicie odblokowany, za wszystko odpowiada
kierowca, jego kunszt, jeśli nie potrafisz jeździć jak Ayrton
Senna nigdy tego nie rób aleja Alex Green potrafię jeździć
doskonale i często trenuję na nowym torze wyścigowym w
specjalnej strefie ekonomicznej nieopodal granicy niemieckiej, więc
natchniony widokami i zachodzącym słońcem oraz okrzykami Jace
"Alex wyprzedzaj, daj czadu" wciskam gaz do połowy,
jednocześnie redukuję łopatkami przy kierownicy na drugi bieg,
auto na chwilę wpada w poślizg, najpierw zarzuca tył w lewo, ja
spokojnie kontruję otwieram przepustnicę do końca, tył zarzuca
w prawo, cztery koła napędu 4x4 Nissana GTR, genialnie wyważonego
z silnikiem z przodu i skrzynią biegów w bagażniku zaczynają
piszczeć, opony się topią a my przyspieszamy niewiarygodnie osiągając
200 km/h w niecałe 6 sekund, co daje przyspieszenie prawie 26.
Teraz pędzimy na lewym pasie z włączonym kierunkiem w lewo, na
długich światłach, mkniemy, ryk z 4 rur 30cm jest okrutny, wcześniej
z pilota otworzyłem w pełni tłumiki dodając tym samym mocy.
Jace mój synek już odłożył iphona, tyle się dzieje dookoła
teraz, że youtoube chwilowo jego nie interesuje, mijamy 6 aut na
raz, wskazówka prędkościomierza sięga 220km/h to chyba trochę
za szybko przy ograniczeniu 70km/h w tym miejscu ale nie dla Alexa
Greena weterana legendarnej formacji "Blackwater"
najlepszej ochroniarskiej firmy wszechczasów.
To była super jazda i uciecha mojego synusia Jacea, słońce
towarzyszyło nam przez cały odcinek do Campingu Solaris. Na
nosie miałem swoje ulubione okulary Porsche o delikatnej
niebieskiej cieniowanej barwie z białymi oprawkami, to najlepsze
okulary do jady autem. Gdy redukowałem biegi łopatkami przy
kierownicy przed wjazdem do Solarisu Nissan wył potężnym basem
na każdym biegu, Pan ochroniarz otwierajacy szlaban z daleka
wiedział, ze zbliża sie zielony ciemny prawie brunatny Nissan
GTR z Alexem Greenem i jego synkiem Jackiem w środku.
"Haloo Panie Green"- powiedział ochroniarz z uśmiechem
otwierając szlaban i dodał " mogę się kiedyś przejechać
z Panem tym Diabłem?
"oczywiście, tylko musi Pan mieć stalowe nerwy i torebkę,
taką jak w samolocie" – odparłem z uśmiechem.
Wtoczyliśmy się powili na camping, wrzuciłem z powrotem
skrzynie automatyczną i tryb normal, GTR zaczął mruczeć ciszej
ale i tak na pole namiotowe wyjątkowo głosno. Będąca na drugim
końcu, na cyplu przy zatoce nazywanym wejściem dla surferów,
Ellie moja ukochana żona, wiedziała, że przebywamy z bagażnikiem
pełnym karnistrów ze 100 oktanową benzyną lotniczą na której
moje skutery wodne wręcz latają.
Z otwartymi oknami przemierzaliśmy pole, wszyscy podnosili ręce
do góry pozdrawiając nas, niektórzy podnosili kciuka do góry,
co się często zdarzało w miastach, na skrzyżowaniach dróg....bo
mój Nissan GTR kojarzył się im wszystkim tylko z jednym, z mega
odlotem i z właścicielem rodem z jakiś kreskówek JOHNNY BRAVO,
dlatego w ich szarym życiu, ja i mój GTR byliśmy jak nisko
przelatujący meteoryt nad ich wioską. Dojeżdźaliśmy do wody i
naszego campingu, z daleka machał mój ulubiony sąsiad Bogdan
oraz jego syn Bruno, krzycząc
"Wujek Alex popływamy dzisiaj skuterem i pociągniesz nas na
zabawkach?"
"Jasne" – odrzekłem z uśmiechem.
Moja cudowna modelka, żona Elli ...moje zjawisko powitało nas uśmiechem
swoich wielkich namiętnych ust, opalała się na drewnianym
tarasie, niby tarasów nie można było mieć ale, ja Alex Green
miałem wyjątkowy taras 100m2 wychodzący do magicznej, bajkowej
zatoki.
Mój wzrok przytuły nagie, doskonale jędrne, duże piersi Elli
razem z moją doskonałą , zjawiskową Elli.....przez głowę
przeszła mi błyskawicznie myśl "|ta kobieta jest doskonała"
a spodenki stwardniały mocno w kroku, przytuliliśmy się, pocałowałem
ją namiętnie i rzekłem
"Kochanie wleję paliwko do skuterów, poszaleję chwilkę a
potem skoczymy gdzieś na ciastko i kawę"
"Ok to super pomysł skarbie" - odrzekła Elli
Szybko się przebrałem, wskoczyłem w piankę, doskonale opinającą
moje ciało, założyłem nowoczesną kamizelkę, zabrałem kask
BMW Cross z systemem INTERCOM zrealizowanym na specjalne zamówienie,
wziąłem rekawice i buty, zrywkę i żółty klucz do See-Doo, który
pozwalał rozwijać pełną moc o prędkość maksymalną, szybko
zatankowałem cały bak paliwem lotniczym, wskoczyłem na skuter i
w pozycji profesjonalnej, stojącej odpływałem od brzegu machając
Elli, ona również machała z uśmiechem, będąc już gotowa do
filmowania moich pokazów ekwilibrystyki skuterowej i popisów
kaskaderskich.
Zaraz jak ruszyłem, wrzuciłem tryb sport, przytrzymując guzik,
co skuter potwierdził kontrolką i podwójnym TIK-TIK, byłem gotów,
maszyna czekała na dogrzanie, zrobiłem parę kółek i gdy tylko
temperatura wzrosła i skuter osiągnął pełną moc, zacząłem
wyżywać się na sprzęcie, przyspieszałem do 100 km/h w ciągu
2 sekund, twarz nawet w kasku, bez szybki wyginała się jak przy
locie w kosmos, potem hamowałem specjalnym hamulcem, wyrzucając
za sobą słup wody 10 metrów do góry, co z hałasem wydobywającym
się z rajdowych tłumików, zebrało tłumek obserwatorów,
komentujacych, machających i skandujących "Green daj
czadu".
Zacząłem wić zakręty przy 100 km\h a nawet zawracać przy tej
prędkości w miejscu, na skuterze wodnym rzeczy niemożliwe na lądzie
stają sie możliwe a prawa fizyki przestają istnieć, doskonale
kładłem się na boki przy zakrętach, szorując kolanem po tafli
wody, robiłem ogromne fale a potem je przecinałem skacząc w górę
razem z 280kg skuterem, czasami nawet 1 metr nad poziom wody. Robiłem
po 5-8 skoków na raz, wyglądało to z brzegu, jakbym robił
kaczki kamieniami jednak skuter wraz ze mną ważył 380kg, więc
wymagało to nie lada techniki i opanowania sprzętu ale to był
ostatni dzień, ostatni wieczór nad zatoką, trzeba było pokazać
klasę i się wyżyć.
Po skończonych harcach zrobiłem widowisko, Elli z pomocnikami
wyciągnęła przyczepę pod skuter do wody tak aby płozy były
nieco nad wodą a ja ku wiwacie i aplauzie kibiców, wskoczyłem
380kg skuterem, centralnie na przyczepę, musiałem to zrobić
niezwykle precyzyjnie, ponieważ prędkość musiała być na tyle
duża aby wyskoczyć z wody na pół metra w górę, wprost na płozy
przyczepki i osadzić rozpędem tam skuter, bez hamowania ale nie
za duża aby nie przeskoczyć przyczepki i nie wpaść na Elli która
blokowała z drugiej strony przyczepkę i nie zrobić jej krzywdy.
Byliśmy szaleni i ona i ja, zupełnie oderwani od rzeczywistości,
nikt nawet nie myślał o takich numerach a myśmy je wykonali
niczym w cyrku ku uciesze i ubawowi wszystkich zebranych kibiców.
Wyciągnęliśmy przyczepkę ze skuterem i postawiliśmy koło
naszego obozu aby czekała na naszego kierowcę, on miał zaciągnąć
skuter na drugi koniec Polski, 900km w okolicę granicy
niemieckiej i czeskiej, na nasze 20 hektarowe ranczo z 500m2 domem
na górce zwanym pałacem albo zamkiem wznoszącym się
majestatycznie nad wioską składającą się z kilkunastu domów,
odległego od najbliższego gospodarstwa 1 km i wchodzącego do
naszego lasu położonego na 20 hektarowej działce, do którego
prowadziła droga w górę a wjeżdżało się do niego przez
wielką kutą bramę która miała dwa przęsła, każde szerokie
na cztery metry i wysokie na trzy metry, była wykuta na zamówienie
i przypominała bramy raju nic jednak nie zapowiadało, iż w krótce
stanie się bramą do istnego piekła.
Zaciągnęliśmy skuter z przyczepką i przypięliśmy do naszego
Audi Q7 Quattro, 400 km w kolorze czarna perła aby czekał na
naszego kierowcę, który już był w drodze wraz ze swoją
dziewczyną Nicolą i który już dzisiaj w nocy miał zabierać
skuter aby przygotować go nad jeziora niemieckie i wyścigi po rwących
rzekach, on oprócz tego, iż był kierowcą, był też doskonałym
mechanikiem i zajmował się wszystkimi naszymi 10 autami oraz
motocyklami, quadami , skuterami, kosiarkami i zabawkami małego
Jacea Dallasa.
Odpaliłem następny z naszych skuterów 3 osobowy zielono-czarny,
piękny 350 konny, sportowy unikatowy Kawasaki Ultra, moja
zjawiskowa żona Elli już była w doskonale przylegającej do
perfekcyjnego ciała piance w srokate kolory, niosła na barana
Jacea i stąpała po wodzie swoimi długimi, aż do szyi bocianimi
nogami, niczym nimfa wodna, oczywiście z uśmiechem na twarzy i
doskonałymi śnieżnobiałymi zębami, niczym "HOLLYWOOD
SMILE".
Dosiedliśmy we trójkę Kawasaki, ja za sterami za mna moja
zjawiskowa Elli a przede mną mały 6 letni przydymiony Jace, cała
nasza rodzinka, wszyscy się bardzo dobrze rozumieliśmy i mocno
sie kochaliśmy a gdy tylko wszyscy zajęli miejsca na pokładzie,
ruszyłem z kopyta i doskonały silnik Kawasaki zawył jak prom
kosmiczny i sunęliśmy w stronę słońca, mając przed sobą
wiatraki w oddali wyłaniające się po lewej stronie od Władysławowa.
Woda bryzgała nasze ciała, sunęliśmy wzdłuż brzegu, widać
było doskonale dno w super czystej wodzie zatoki, linia brzegowa
była wspaniała, niebo było boskie, takie boskie niebo było
tylko na zatoką. Hel to latem najpiękniejsze miejsce na ziemi a
skuter wodny to najprzyjemniejsza zabawka. Zacumowaliśmy na Chałupach
3 to jedna z naszych ulubionych restauracji, posiada piękne molo
do którego przywiązaliśmy Kawasaki Ultra.
Usiedliśmy na dworze w całosezonowej restauracji, nie
przeszkadzało nam, że to najdroższa knajpa na całym Helu,
gdzie kawa potrafi kosztować 30zł, najważniejszy był klimat a
takiego uroku i klimatu nie ma nigdzie, poza tym, gdy siedzimy w
ogródku restauracji patrząc na molo i zatokę, po drodze na lini
wzroku mamy plac zabaw, gdzie malutki Jace bawił się cały wieczór.
My delektowaliśmy się kawką, ja zajadałem mój ulubiony deser
– panacottę z malinami w szklanym słoiczku a Elli moja
zjawiskowa żona 182cm wzrostu szarlotkę z lodami, do tego
popijaliśmy koktajl z pietruszki, ten wieczór był boski i wyjątkowy,
jak każdy wieczór nad zatoką na Helu gdzie jest wyjątkowo,
magicznie, bajkowo. Mieliśmy w ciągu dwóch tygodni wrócić do
naszej bazy jednak koszmar, który wkrótce nadciągnął i wylał
totalne szambo na nasze głowy, zupełnie nas sparaliżował i
doprowadził do serii zdarzeń. Nawet nie wiedziałem, że nasz
ulubiony półwysep "HEL" zamieni się w prawdziwe piekło
na ziemi, że dla mnie i dla Elli następne lata staną się piekłem,
czyli "Hell" tylko przez dwa "L" na końcu.
Wracaliśmy z Chałup 3 przy blasku zachodzącego słońca, zachód
był nad zatoka magiczny. Wiało już chłodem nocy, nasze rancho
nad zatoką świeciło jako jedyne, automat włączył 40 żarówek
w kształcie bomb, każda emitowała światło zimne, idealnie śnieżno
białe o mocy 100W to była najpiękniejsza baza nad zatoką bez wątpienia.
Nawet do głowy mi nie przyszło, iż widzę ją po raz ostatni.
Następnego dnia była niedziela, ruszyliśmy o godzinie 10:00
rano bojąc się korków autostradowych i korków z półwyspu
Helskiego, bo już o godzinie 12:00 korek sięgał z Kuźnicy do
Wadysławowa, więc ruszyliśmy o 10:00 tankując tylko wyścigówkę
na stacji SHELL w obowiązkowe 100 oktan paliwo lotnicze i lecieliśmy
z moją cudną Elli i małym czekoladowym Jace, Dallasem wszyscy
zadowoleni, uśmiechnieci, auto chodziło doskonale, jak zawsze
GTR był przygotowany znakomicie jak wszystkie nasze auta, porsche
911 Turbo, porsche Cayenne Turbo S,Lamborgini Aventador i inne których
nie sposób tutaj wymieniać a pewnie będzie jeszcze czas i
miejsce w innych częściach, aby je dopisać, opisać dokładnie
i szczegółowo. Teraz jednak jechaliśmy obwodnicą Trójmiasta a
później wpadliśmy na A1 naszą ulubioną autostradę i pomknęliśmy
z prędkością 250 km/h w kierunku Gorlitz, naszego pałacu,
naszej cudnej górki i pięknęgo życia na naszym rancho pełnym
zwierząt, quadów, motocykli, aut, tam czekały nasze klacze ze
źrebakami i pawie stroszące pawie ogony i nasze strusie biegąjąco
wolno 70 km/h – to wyjątkowe i piękne ptaki a nasze
wszystkie zwierzęta były doskonale ułożone i oswojone.
Do przejechania było 900km, przez Łódź, Wrocław, most
Milenijny autostrada A4 następnie w kierunku Goerlitz, staraliśmy
się poruszać z prędkością w okolicach 200 km/h i już przed
godziną 16:00 dojeżdżaliśmy do naszego pałacu, cała posiadłość
składała się z dwóch domów, jednego pałacu w okolicach
1000m2 powierzchni, w styli XIX wiecznego dworku i domu dla gości
w podobnym stylu ok 200m2, całość była położona na i
ogromnej górze, moja żona mieszkała 15 lat w USA w Bostonie
oraz Dallas w Texasie, ja odbywałem służbę najemną, szkoliłem
się blisko Texas w bazie " Blackwater" a później
uczestniczyłem w misjach, ogólnie cała okolica w Polsce nazywała
nas Amerykanami i zachowywała się w stosunku do nas bardzo
sympatycznie, wiedzieli że bardzo sie kochamy i mamy mnóstwo majątku.
Nasz pałac był ogromny i wystawny, na terenie był też pełno
wymiarowy basen, cały labirynt żywopłotów, stadnina koni,
wybieg dla strusi, olbrzymi las w którym miałem strzelnicę, mnóstwo
terenu do zabaw, rekreacji, ćwiczeń.
Posiadaliśmy kilka fortepianów z najwyższej półki, Zuzanna
starsza córka miała lat 18 i doskonale grała na fortepianie, całymi
wieczorami słuchaliśmy jej fortepianowych koncertów a w
wytwornym kominku ogień trzeszczał... i tak spędzaliśmy wspólnie
całe wieczory.
Często pracowałem w domu, miałem specjalne biuro a w nim chyba
ze 100 sztuk komputerów, serwerów, laptopów, 42 calowych
monitorów, siedziałem tam całymi nocami, do 3-4 godziny rano i
śledziłem miliony danych. Często pracowałem po 20 godzin na
dobę, siedząc tak przed komputerami, dokonując analiz,
spekulacji, śledząc rynki giełdowe i programując maszyny, moje
maszyny mailingowe oferowały każdej nocy miliony ofert, z których
następnego dnia zgłaszały się dziesiątki czy setki klientów
na ofertowane wcześniej przez moje maszyny towary.
Do domu wróciliśmy w niedzielę wieczorem, ok 16 zjedliśmy
wystawny obiad witając córki i rodziców mojej żony, było
uroczyście, wszystkie zwierzęta nas witały i wszyscy się
cieszyliśmy. Zuzia jeszcze tego wieczoru dała nam pokaz doskonałej
jazdy konnej na Rukoli i Cygance, które stacjonowały na naszym
rancho. Zuzia wykonała kłus, galop, cwał przy zachodzie słońca,
było cudownie.
W poniedziałek zapiąłem kilka kontraktów, moja Elli pracowała
w swojej pracy na mieście a ja wstałem o 10:00 wykąpałem się,
zjadłem śniadanie z 6 jajek pochodzących od naszych hodowli
liczących 1000 sztuk kur a potem zrobiłem parę telefonów o u
moich ludzi pojawiło się 100 tysięcy czystego zysku.
Wtorek przebiegał podobnie, znowu było śniadanie, kilka telefonów,
znowu Elli pracowała na mieście i znowu pojawiło się następne
100 tysięcy złotych u mojego człowieka, więc przez dwa dni
poniedziałek i wtorek nazbierało mi się 200 tysięcy złotych
czystego zysku, umówiłem się z moim człowiekiem , pracującym
w obrębie Katowic, że w środę wieczorem przywiezie mi te 200
tysięcy złotych lus 300 tysięcy złotych czyli razem pół
miliona złotych w gotówce.
Pojechałem z moja księżniczką Elli we wtorek o 20:00 do Aldika
na zakupy, zrobiliśmy pokaźne zakupy do domu za całe 800zł i
wszystko rozpakowaliśmy w lodówkach i spiżarni. Elli przygotowała
doskonałą kolację, wzięliśmy prysznic i o 22:00 byliśmy w łóżeczku.
Zajęliśmy się sobą i przez dwie godziny kochaliśmy się żarliwie,
namiętnie i czule. Przy zapalonych świecach w naszej sypialni,
było wyjątkowo, jak zawsze z moją doskonałą księżniczką z
moją zjawiskową Elli. Kochaliśmy się długo tej nocy, całowałem
plecy mojej księżniczki Elli, masowałem jej idealną pupę,
potem lizałem jej szyjkę, całowałem namiętnie, przewróciłem
ją na plecy, namiętnie całując z języczkiem jej duże namiętne
usta, masowałem i ściskałem jej duże jędrne piersi, ściskając
suteczki, potem lizałem, ssałem jej kobiece piersi, moja księżniczka
Elli zaczęła głośno jęczeć z podniecenia a jej oddech wyraźnie
przyspieszył. To był znak aby poszybować między jej uda, całować
ją i lizać po wewnętrznych stronach ud, jednocześnie rękami,
dłońmi, silnymi i męskimi, ściskać i masować jej stojące i
podniecone już piersi. Moja Elli zaczęła mnie zachęcać "
Tak Alex, dalej Alex, och tak Kochanie".
Nie czekając długo, zanurkowałem głęboko miedzy jej uda i
wessałem się w jej wilgotną już cipkę, lizałem i ssałem tak
łapczywie jakbym zobaczył ją pierwszy raz a jej cała muszelka
otworzyła się przede mną, wylizałem ją całą mocno ściskając
dłońmi za półdupki i właśnie wtedy, gdy ssałem mocno jej łechtaczkę
i manipulowałem paluszki w jej cipeczce ona dostała pierwszą
falę orgazmów, jak wulkan jeden za drugim, krzyczała głośno i
wiła się z rozkoszy szybując gdzieś wysoko u bram raju tak
namiętna była moja Elli.
W całym pokoju temperatura podniosła się o parę stopni, mimo
że w naszej sypialni działał doskonale klimatyzator i na nasze
łoże z baldachimem o wymiarach 3 na 3 metry wypuszczał
przyjemny chłodek, to jednak twarz Elli była oblana rumieńcem a
jej cipka tryskała już ale ja postanowiłem wycisnąć z niej
dzisiaj wszystkie soki jak z cytryny. O gdy ona, moja księżniczka
Elli szybowała już i wydawało się, że wzniosła się na same
wyżyny ekstazy, to ja własnie wtedy postanowiłem posunąć się
dalej a ona wydała z siebie w tym momencie okrzyk "Alex
Kochanie wsadź mi teraz", no cóż było robić, prośba
mojej księżniczki jest święta, podniosłem jej długie nogi do
góry i ssąc jej duży palec u nóżki wsadziłem jej całego
grubego, nabrzmiałego kutaska aż poczuła każdą żyłkę na
nim w swojej ciasnej cipci.....krzyczała i krzyczała "Alex
rżnij mnie tak!.....Alex wal mnie mocno"
Leciałem więc, waliłem, rżnąłem jej ciasną słodką dziurkę
że aż wióry leciały a jej zmysłowa dłoń ze smukłymi
paluszkami na których błyszczał pierścień rodowy księżniczki,
drażniły energicznie łechtaczkę, natomiast jej usta ssały
pieszczotliwie własnego cycusia, wtedy jej ciałem zawładną
wulkan i konwulsje namiętności i gdy już tak dostawała orgazmu
za orgazmem a każdy następny był coraz większy to za tym
ostatnim, kiedy krzyk jej przeszedł w wycie rozkoszy, ja wyciagnąłem
kutaska i oblałem jej piersi srebrzystym, obfitym płynem. Razem
we dwoje rozmasowaliśmy gona jędrnych wielkich piersiach i
wtarliśmy go w suty i skórę a później pocałowaliśmy się
mocno, zrelaksowani, rozładowani, przytuliliśmy się mocno do
siebie i zasnęliśmy razem z moją księżniczką Elli mówiąc
sobie Kocham.
XXX
I gdy tak smacznie spaliśmy, w najlepszych godzinach snu rozdarł
się wielki huk, musiało być ok 5:00 wydawało się, że to
gdzieś daleko się coś wali dlatego początkowo nie zareagowałem,
uśpiony cudownym nocnym seksem ale następny potężny łomot
pochodził spod drzwi, Ellie zakładając szlafrok ruszyła
pierwsza a ja usłyszałem tylko głośny warkot POLICJA!!!
POLICJA!!!! POLICJA!!!! POLICJA!!!! POLICJA!!!!
Elli zniknęła i już jej nie zobaczyłem, zdążyłem tylko pomyśleć
a właściwie przeszyła mnie myśl jak tor kuli " A więc to
koniec Alexa Greena"
za chwilę usłyszałem tupot buciorów, chyba 30 czarnuchów w
kaskach, słyszałem że taszczyli długą broń i karabiny
maszynowe a więc teraz skojarzyłem wcześniejszy huk... musieli
mi rozpieprzyć bramę tym cholernym czołgiem AT. Odruchowo
chwyciłem za klocka 9mm, którego trzymałem zawsze w szufladzie
ale potem pomyslałem, ze to głupi pomysł, bo za mną w sypialni
spał jeszcze Jace niczego nie przeczuwające małe dziecko, więc
włożyłem moją podręczną broń krótką do szuflady, zdążyłem
jeszcze rzucić okiem na stający pod oknem najlepszy karabinek świata
M4 żydowskiej produkcji, używany przeze mnie na misjach w
Afganistanie i Iraku ale pomyślałem....zapomnij Green, mały
Jace musi żyć dalej, księżna nigdy by Tobie nie wybaczyła
gdyby coś stało się naszemu synusiowi od Coca-Coli synkowi Jace.
Gdy wpadli do sypialni, zastali mnie w śmiesznej pozycji z
gaciami wciągniętymi do połowy, coś mnie tknęło, że jak nie
mogę się bronić to założę chociaż gacie. Z dworu dobiegał
mnie hałas strzałów, domyśliłem się, że rozwalili mi mojego
psa który wcześniej szczekał na nich, czyli moja suka IRA już
nie żyła i ogarnął mnie taki wstręt do tych ludzi, wstręt do
przemocy i do tego bezprawia w tym kraju.
Stali przede mną z długą bronią we dwójkę 25cm od mojej głowy,
bo więcej nie mieściło się przez drzwi. Byłem perfekcyjnie
szkolony do takich sytuacji w trzy sekundy byłoby po nich a jeśli
była by broń w moim ręku oni strzelali by na oślep w popłochu
a wtedy kula mogłaby dosięgnąć śpiącego Jacea a na to nie
mogłem sobie pozwolić. Głupia sytuacja ale jako najemnik, dowódca
"BlACWATER" szkolony i perfekcyjny w takich sytuacjach,
paradoksalnie musiałem się poddać, jeszcze zdążyłem pomyśleć......
" Aha to ten idiota musiał zdradzić, to kurwa
jedna...."
I już nic nie zdążyłem pomyśleć, tylko gacie nasunąłem a
oni przerażeni, że zaraz Alex zrobi z nimi porządek ciągnęli
mnie po całym holu 1000 metrów pałacu, siedząc na mnie, kopiąc
buciorami i przyciskając kolanami, dałem się podjąć jak
dziecko we własnym domu... szok!!!
Skoczyło ich na mnie z dziesięciu, skuli jak choinkę na Boże
Narodzenie, miałem więcej łańcuchów niż Hanibal Lecter...
hmmmm tak właśnie aparat władzy postępuje z niepokornymi, myślałem,
że wrzucą mnie do ogniska i spalą żywcem, to jednak nie nastąpiło,
skopali mnie tylko i zmasakrowali, mieli jedyną okazję, skutego
jak choinka Alexa Greena inaczej wszyscy wylądowali by na
pobliskim cmentarzu.
Opadł kurz hukowych i dymnych granatów, wtedy zobaczyłem jakie
zostało pobojowisko z mojego pałacu tak zadbanego przez Elli,
wyszły te ochydne czarnuchy, zostałem przekazany 10 oficerom CBŚP,
którzy jak pomarańcz w siatce posadzili mnie na krześle w
kuchni, moja księżniczka Elli zniknęła już, gdzieś ją
schowali i pomyślałem, że już mi jej nie pokażą. Zaczęło
się przesłuchanie... Nazwisko? Imię? Narodowość? Pseudonim? -
krzyczeli jeden przez drugiego.
Milczałem, zaczęli więc lać na mnie wodę przez ręczniki....a
więc tak – pomyślałem, Polska to niby państwo prawa ale
dalej to nie Europa...to ZSSR, mogłem się tego spodziewać... no
cóż, właśnie do tego byłem szkolony, tortura wody nie jest
lekka ale dla oficera Alexa Greena za słaba hahahahhahahhaha.
Nic nie zdziałali, na następne pytania, czy mówię po Polsku?
Co tu robię? Czy mam tu broń ? Jak się nazywam – usłyszeli
tylko
FUCK YOU!
Wynieśli mnie ....w sześciu na barana, wsadzili do tego śmiesznego
swojego autka "kiła" czy jak tam, zobaczyłem tylko
wielkie drzwi Pałacu zupełnie rozpieprzone, na dworze
pobojowisko i moją cudną 8 metrową bramę o wysokości 3 metrów
i wartości 100 tysięcy złotych rozwaloną w trzy dupy i zmieloną
na mielonkę aby ich śmieszne wozy pancerne mogły sie dostać na
posesję... o pomyślałem, oj Alex przespałeś ten atak, nazbyt
uśpiła Ciebie sielanka rodziny, miłość i szczęście
posiadania księżniczki Elli i małego Jace. Zawinęli wszystkie
moje komputery i telefony, znaleźli broń, kupę forsy bo w domu
miałem parę milionów w skrytkach, hmmmm - nie jest wesoło -
pomyślałem.
Oni robili swoje, gadali do mnie "szacun"
"szacunek"
"sza-po-ba"
wieźli mnie tym śmiesznym samochodzikiem a mi przed oczami znikała
moja górka, mój cudowny zamek 1000m2 , wszystkie luksusy i
rodzina na którą tak ciężko pracowałem, moja cudowna księżniczka
Elli była gdzieś ukryta a ona przecież o niczym nie wiedziała,
nie znała moich prawdziwych danych. Żyłem tylkko pod
pseudonimem wszakże, aresztują ją na 100% - pomyślałem
tylko... chciałem wyskoczyć, byliśmy już na A4. Byłem
szkolony do takich sytuacji, nawet skuty ręce i nogi i tak odebrałbym
broń takiemu śmiesznemu człowieczkowi, wyskoczyłbym przez okno
z nasypu i uciekłbym im bez problemu ale wtedy nie wypuszczą
Elli. Nie moge tego zrobić muszę żyć dalej i walczyć. Jakoś
to przejdę, może potrwa to 20 lat ale nie takie rzeczy się
przechodziło, muszę wrócić do mojej Elli i do małego Jace....muszę
im to wszystko wytłumaczyć... to pewne, oni są najważniejsi!!!
Jechaliśmy dalej, nie wyskoczyłem – zrobiłem to dla mojej
rodziny, czasy wojny dla mnie się już skończyły....teraz muszę
to przejść dla rodziny, Afganistan, Irak masa trupów... to
wszystko już za mną, teraz to niby cywilizowany kraj Polska ale
czy na pewno cywilizowany? No coż, poczekam i zobaczę jak się
sytuacja rozwinie, zrobię to dla Elli i Jace.
Te durne CBŚP zasypują mnie dalej pytaniami
Panie Alex Green mówi Pan po polsku?
Czy będzie Pan odpowiadał na pytania prokuratora?
Czy jedziemy do prokuratury teraz? - pytają
Kto jest moim prokuratorem? Kto prowadzi śledztwo? Pytam po
polsku i angielsku.
To nie wie Pan? Dziwią się i odpowiadają Pan Ireneusz Tampon
prowadzi Pana sprawę
O kurwa – myślę sobie, wytoczyli najcięższe działa,
Prokuratura Krajowa i to ten pracocholik, który rozpracowuje
najcięższe grupy zbrojne, narkotykowe, międzynarodowe... no cóż,
trafiła kosa na kamień - myślę sobie, 20 lat jak nic a niech
mnie chuj strzeli ale sobie nagrabiłeś Green.
Zachciało się Tobie rodzinki i miłości, to teraz masz i
odpowiadam w dwóch językach "wieźcie mnie wy psy do
proroka Tampona"
Jest godzina 8:30 ...dnia piątego sierpnia 2020 roku.
Alex Green doprowadzony do Prokuratury w łańcuchach, nogi i ręce
przez cały oddział CBŚP Wrocław. Wchodzę do tej Prokuratury w
łańcuchach a te psy w pełnym osprzęcie filmują tylko mnie,
kretyni.
Znowu się zaczyna a tak już było dobrze, ostatnie pięć lat było
wspaniałe, rodzinne i ciepłe. Zaczyna się, widzę pierwszą gębę,
jakiś gość się uśmiecha i mówi:
"Czekaliśmy na Pana , Panie Green"
Zamykają mnie w klatce, żarówe kierują w oczy, to asystent
prokuratora Patryk a za chwilę pojawia się sam on Ireneusz
Tampon i zaczynają się pytania:
Nazwisko........GREEN
Imię ....Alex
Wiek....49 lat
Narodowość.....GB
zawód.......najemnik
ostatnie miejsce pracy......BLACKWATER
Żródło utrzymania....renta weterana wojennego
Czy będzie Pan odpowiadałna pytania.......Myślę, że tak, nie
mam wyjścia, TAK
Kim jest dla Pana Elli....nikim, spałem tam tylko
Kto jest właścicielem Nissana GTR....Karol, ja tylko wynajmowałem
Tampon wyraźnie wkurwiony, mówi "szkoda czasu" i
wychodzi.
Pytam – "dokąd poszedł Pan prokurator Tampon i czy wróci?"
Nie wróci, dalej ja z panem poprowadzę czynności, czy będzie
Pan odpowiadał na pytania?
-A jaki jest zarzut? - pytam
Przedstawiam Panu zarzuty Panie Green
1.Kierowanie zbrojną grupą przestępczą na terenie całej
Europy
2.Oszustwa na wielką skalę, ponad 5000 podmiotów poszkodowanych
na kwoty ok 100tys złotych, razem ponad 500 mln złotych
3.pranie brudnych pieniędzy na ponad 500 mln złotych
4.posługiwanie się fałszywymi tożsamościami
5.posiadanie broni krótkiej i maszynowej
6.działania zbrojne na terenie Europy
Razem 20 lat mam w tej teczce dla Pana Panie Green, rozumie Pan?
-Tak
przyznaje się Pan Panie Green?
Nie
Rozdział
2 >>>
|
|
|